Mark Ludwig
Skończyło się na tym, że przez 204 dni go nie widziałem. Zmienił miejsce zamieszkania bez mojej wiedzy. W pewnym momencie myślałem, że już nigdy go nie zobaczę. Na wszelki wypadek, gdyby miało coś mi się stać, chciałem, żeby wiedział, że go kocham i myślałem o nim każdego dnia.
Badania pokazują, że dzieci wychowywane w rodzinach z jednym rodzicem są bardziej narażone na szereg negatywnych czynników. Mimo to, sądy w sprawach rozwodowych rutynowo po prostu relegują ojców do statusu weekendowego gościa. Mark Ludwig pracuje nad tym, by to zmienić.
Powitajmy założyciela Americans for Equal Shared Parenting - Marka Ludwiga.
- Mark, miło cię tutaj gościć.
- Dziękuję.
W 80% przypadków, kiedy dochodzi do rozwodu, co jest zawsze niefortunne, mówię, że jedynymi prawdziwymi zwycięzcami w rozwodzie są prawnicy.
- Dokładnie.
- Jednak w tych 80% przypadków sędzia arbitralnie przyznaje opiekę matce, a ojciec jest jakby pomijany.
Dokładnie. I niestety większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z takiej sytuacji, dopóki im się to nie przytrafi. Ja też nie zdawałem sobie sprawy i 12 lat temu, jeśli ktoś mówił, że jest problem, to nie byłem świadomy, że to jest problem, dopóki mi się to nie przytrafiło.
Kiedy więc przydarzyło ci się, niestety, rozstanie ze współmałżonką, a w sprawę zaangażowane jest dziecko, syn, pomyślałeś: "Cóż, będę z nim spędzał połowę czasu, ona będzie z nim spędzać połowę czasu, jakoś się podzielimy". Nie do końca się to jednak udało, prawda?
Tak, moja sytuacja...z szacunku dla syna staram się nie zdradzać zbyt wielu szczegółów dotyczących jego matki i w ogóle, bo głęboko wierzę, że dwoje rodziców muszą zdawać sobie sprawę, że mają dziecko i że powinnyśmy zachować swoje problemy dla siebie. Ale tak, były pewne kwestie związane z jego matką, z którymi się zmagałem. Skończyło się na tym, że przez 204 dni nie widziałem go. Przeprowadziła się z nim bez mojej wiedzy. W pewnym momencie pomyślałem, że już nigdy go nie zobaczę. To było straszne. Zacząłem pisać pamiętnik w tym czasie, bo uznałem, na wypadek, gdyby coś mi się stało, chcę, żeby wiedział, że go kocham i myślałem o nim każdego dnia. Zacząłem więc pisać do niego każdego wieczoru przed pójściem spać. I nadal to robię, do dziś. Mam aktualnie 42 zeszyty pamiętników o nim. 42 zeszyty z pamiętnikami! Od 11 lat piszę do niego każdej nocy przed snem. Całe jego życie jest zawarte w pamiętnikach. I kiedy skończy 21 lat, dam mu je. Staram się nie umniejszać roli jego mamy, ale też dać mu znać, jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo o nim myślałem podczas tego wszystkiego, co się działo.
Stało się to więc, po pierwsze, sprawą osobistą.
- Próbowałeś zadbać o to, by móc uczestniczyć w życiu syna. W którym momencie pomyślałeś: To jest coś więcej niż tylko moja sprawa? W całym kraju są ojcowie, którzy są wykluczani z życia swoich dzieci i mają naprawdę trudną drogę przez sąd, aby uzyskać wspólną opiekę lub czasami, choćby zwykłe widzenia. Kiedy zdecydowałeś, że zamierzasz zrobić coś więcej niż tylko walczyć o sprawę swojego syna?
Cóż, byłem dość aktywny w Saint Louis, w lokalnej społeczności. Zasiadałem w wielu organach zarządczych i byłem bardzo aktywny politycznie. Kiedy to mi się przydarzyło, zacząłem dostawać telefony, których liczba zaczęła rosnąć, a potem stało się to jak z falą przypływu, mówiąca: "to samo przytrafiło się mi", "to samo spotkało mnie". W końcu postanowiłem: mam wiele politycznych znajomości, dlaczego nie zacząć pracować nad próbą uchwalenia prawa. Moją największą pasją, wierzcie lub nie, nie jest nawet to, że ja dokonuję zmiany, ale to, że edukuję ludzi w całym kraju, tak, aby oni mogli dokonać zmiany.
- Jakie rzeczy legislacyjne muszą się wydarzyć w danym stanie, aby zmienić ten sposób postępowania?
Kluczowym elementem, nad którym pracujemy na poziomie stanowym, to domniemanie opieki 50/50, możliwym do odrzucenia.
- Czyli?
- Kiedy wchodzisz na salę sądową, zakłada się, że dziecko ma równy dostęp do swoich rodziców, taki sam jak dzień przed rozwodem. Sędzia nadal ma swobodę, jednak nie można arbitralnie wybierać zwycięzcy i przegranego. Co właśnie dzieje się w tej chwili. Dzisiaj jest tak, że ktoś wchodzi do kancelarii adwokackiej, po czym większość prawników powie: "Słuchaj, nie dostaniesz 50/50 w naszym stanie". "Jeden z was wygra, jeden z was przegra".
- Więc to zmienia rodziców w przeciwników.
- Dokładnie.
- A potem dzieci są przez to poszkodowane, bo widzą tę jeszcze większą walkę. To straszna rzecz i... mam na myśli to, że w pewnym sensie wpisaliśmy to w nasze prawo. Kiedy myślę o tym, jak można to zmienić, myślę też o tym, co się stanie, gdy się tego nie zmieni. Kiedy ojcowie są wykluczani z życia swoich dzieci. Albo na przykład, kiedy jest to matka. Więc co statystycznie się dzieje, jeśli chodzi o dziecko?
- No i właśnie, statystyki pokazują, dlatego ja tak samo walczę o matkę, jak i o ojca, bo nie walczę o rodzica, tylko o dziecko. Dziecko potrzebuje obojga rodziców w swoim życiu.
- Słuszna uwaga. Nie walczysz o rodzica, walczysz o dziecko. Cieszę się, że to powiedziałeś. To jest piękne.
Wiesz, niezależnie od tego, co myślę osobiście o matce syna, to jest jego mama. I ona dodaje do jego życia wartość, których ja nie mogę dodać. Wierzę, że właśnie dlatego Bóg chciał, aby dwoje ludzi poczęło dziecko. Oboje mamy mocne strony i oboje mamy słabości. I kompensujemy je, gdy wychowujemy dziecko.
Statystyki pokazują, że w przypadku nastolatków bez ojca, w przypadku dziecka dorastającego bez ojca, od 80 do 94% wszystkich nastoletnich ucieczek, nastoletnich ciąż, nastoletnich problemów z narkotykami, nastoletnich problemów wychowawczych, od 80 do 94% wszystkich tych przypadków jedną wspólną rzeczą jest to, że dorastali bez ojca.
- To oszałamiająca wartość!
- To wręcz niewiarygodne!
- Zaburzenie społeczne.
I myślisz o tym, ile z tego zostało wykreowanych... 21 milionów ludzi, dzieci, przechodzących przez system sądów rodzinnych, które zostały zdegradowane do roli gościa u jednego z rodziców.
Jeśli chodzi o mnie, mój syn traci doświadczenie taty przygotowującego go do szkoły, odrabiającego z nim lekcje. Staję się "disnejowskim tatą". Fajnie jest widzieć tatę w weekendy, ale jako rodzic, moja odpowiedzialność wobec dziecka jest trochę inna niż bycie "zabawnym" tatą. Musi widzieć, że tata może go przygotować do szkoły. Że może z nim odrobić pracę domową. Że tata ma swoje obowiązki w tygodniu. On traci to doświadczenie.
- I że tata może też czasem powiedzieć mu "nie", nie zawsze będzie mówił "tak", bez względu na to, co mu powiesz.
- To jest właśnie to. Większość dzieci w takiej sytuacji ma świadomość, że od około południa w niedzielę, jeśli chcą uzyskać przychylność, to prawdopodobnie tak będzie, ponieważ większość tatusiów zdaje sobie sprawę o godzinie 17-tej w niedzielę, że nie zobaczą swoich dzieci przez cały tydzień. Nie chcą, aby ostatnim wrażeniem było: "No tak, narobiłem jakiś zmartwień tuż przed tym jak trzeba wracać do mamy". Tak więc większość dzieci zorientowała się, że w niedzielne popołudnie może sobie pozwolić na więcej, co nie jest zdrowe dla dziecka.
- To bardzo ważne, co robisz. Chcę też powiedzieć naszym słuchaczom, jak mogą dowiedzieć się więcej o organizacji, którą stworzyłeś, Americans for Equal Shared Parenting. Wiem, że są wśród was rodzice, którzy potrzebują nawiązać bliższy kontakt i zaangażować się, być może również na poziomie legislacyjnym swojego stanu. Możecie odwiedzić ich stronę internetową i śledzić aktywność w mediach społecznościowych. Jest to teraz na waszych ekranach. Mam nadzieję, że to zanotujecie. Mam też nadzieję, że przyjrzycie się temu, bo jak powiedział Mark tak bardzo wymownie, tu nie chodzi o rodziców, tu naprawdę chodzi o dzieci.