Peter Fonagy
Peter Fonagy, z wykształcenia psycholog kliniczny i psychoanalityk, jest profesorem psychoanalizy w Freud Memorial i dyrektorem Anna Freud Centre w Londynie, kierownikiem Department of Clinical, Educational and Health Psychology at University College London, superwizorem w British Psychoanalytical Society. Jego szczególnym obszarem zainteresowań klinicznych są wczesne relacje przywiązania, psychopatologia zespołów z pogranicza. Istotną wartością jego prac jest próba integrowania badań empirycznych z teorią psychoanalityczną.
Mentalizacja nie jest nowym terminem, używano go już w XIX wieku, około 1880 roku.
Mentalizowaniem nazywano wysiłek podejmowany przez mózg. Termin ten wszedł do języka już w XVI-XVII wieku i od tamtej pory się go używa. Wraz z kolegami zajmującymi się neurobiologią zaczęliśmy używać tego słowa w latach 80. opisując nim wysiłek podejmowany przez człowieka w celu zrozumienia innych ludzi, jeśli chodzi o ich myśli, uczucia, życzenia, wierzenia, pragnienia, co dzieje się w ich głowie, ich subiektywny świat. Jeśli zaczynamy rozumieć zachowania pod kątem uczuć lub myśli, które je powodują, zachowania te zaczynają mieć dla nas sens, oczywiście tak samo dzieje się w przypadku naszych własnych zachowań.
Dlaczego zaczęliśmy używać tego terminu właśnie wtedy?
Cóż, neurobiologia zaczęła się rozwijać i dowiedzieliśmy się, że istnieją konkretne części mózgu pełniące właśnie tę funkcję rozumienia zachowań dlatego zainteresowaliśmy się tym tematem. Byliśmy pierwszą grupą w Londynie, która wprowadziła pojęcie zrozumienia dzieci przez rodziców, zrozumienia myśli, uczuć, życzeń, wierzeń i pragnień, jakie mają dzieci. Możemy zrozumieć, dlaczego dzieci zachowują się w taki a nie inny sposób. To zrozumienie wpłynie na nasze nastawienie wobec dziecka.
Wyobraźmy sobie na przykład dziecko, które właśnie wymazało się czekoladą i patrzy na nas niepewnie, powiedzmy, są to jego pierwsze urodziny i patrzy na nas z całą twarzą wymazaną czekoladowym tortem, który dla niego upiekliśmy. I odwracasz wzrok. Jak zinterpretujemy to zachowanie? Możemy pomyśleć, że dziecko zrobiło to dla zabawy i śmiać się razem z nim, ale możemy również zinterpretować to tak, że dziecko zrobiło to, bo chciało zrujnować całą imprezę urodzinową i nie doceniło tego, ile wysiłku w nią włożyliśmy. Nasze postrzeganie jego zachowania determinuje naszą reakcję, a dziecko patrzy na nas i próbuje zrozumieć znaczenie swojego zachowania właśnie w naszych reakcjach. W tej krótkiej wymianie mamy dwie osoby, które próbują zrozumieć siebie nawzajem. Dzieje się to błyskawicznie, w mgnieniu oka. Nasze intuicyjne postrzeganie zachowania dziecka oraz intuicyjna interpretacja naszej reakcji przez dziecko może uczynić tę interakcję czymś radosnym, wspomnieniem, które zostanie z nami do końca życia, momentem, który będzie przypominał o nas dziecku. Jednak może się to również stać źródłem lęku dla dziecka, które spotyka się z dezaprobatą lub niewłaściwą interpretacją jego intencji, w związku z czym spontaniczność zawsze będzie kojarzyć mu się z zagrożeniem.
Niektórzy rodzice mają problem z zobaczeniem dziecka takim, jakim jest. Z rozpoznaniem jego prawdziwych myśli, uczuć, wierzeń i pragnień wyrażanych poprzez zachowanie. Tacy rodzice mają skłonność do wmawiania dziecku swoich interpretacji ich zachowań, a to bywa kłopotliwe. Myślę, że nikt raczej nie robi tego umyślnie. Sam jako rodzic bywam zmęczony. Kiedy jestem zmęczony, jestem też zdenerwowany i łatwiej jest mi wysnuwać pochopne wnioski i źle rozumieć moje dziecko. i szczerze mówiąc, rozumiem swoje dziecko... a uważam się za osobę wrażliwą, ...jedynie w 50% przypadków. Uważam jednak, że może to być wyjątkowo zdrowe dla dzieci, bo jeśli przyzwyczają się do takiej interakcji z nami, przyzwyczają się do tego, że za każdym razem dokładnie rozumiemy, o co im chodzi, to nie przygotuje ich do życia.
Myślę, że musimy również zrozumieć wpływ współczesnej kultury, współczesnego społeczeństwa na wychowywanie dziecka z punktu widzenia naszej mentalizacji, bo z mentalizacji wynika nasze podejście.
To właśnie dzięki krytycznej naturze relacji z rodzicem dziecko jest w stanie odnaleźć siebie, swoją subiektywność w umyśle dorosłego, którego ma dla siebie na wyłączność, bo jest to relacja oparta na przywiązaniu.
Zamiana tego dorosłego na jakikolwiek bodziec taki jak telewizja czy cokolwiek przedstawianego przez media może mieć katastrofalne skutki, bo dziecko nie będzie miało szansy na poznanie samego siebie. A jeśli uznajemy to za coś ważnego, osobiście uważam to za najważniejszą rzecz, ryzyko jest naprawdę ogromne.
Mam na to dwa czy trzy dowody. Pierwszy zauważyć możemy w późniejszym rozwoju, tak jak teraz rozpoznajemy u nastolatków, na ogół starszych niż 11-12 lat wtedy głównymi obiektami socjalizacji są dla nich inne dzieci. Dopuszczają do siebie niewielu dorosłych. Myślę, że to prowadzi do istotnych problemów takich jak wzmożony lęk u dziewcząt, samookaleczanie, lista jest bardzo długa.
Mamy również dowody na to, że im więcej skupiamy się na wczesnym dzieciństwie i na tym, żeby postrzegać małe dzieci jako osobne jednostki, tym więcej korzyści zauważymy 10 lat później. Nastolatkowie będą mieć mniejszą skłonność do stosowania przemocy. Dobrym przykładem jest tutaj Anglia, gdzie rząd zainwestował sporo pieniędzy w interwencje na etapie wczesnego dzieciństwa, co przyczyniło się do spadku liczby aktów przemocy w późniejszych latach.
Po trzecie i chyba najważniejsze, ilość czasu spędzanego z dzieckiem jest mniej ważna niż jakość tego czasu. Doskonale o tym wiemy. I nie chodzi tu o jakość czasu rozumianą jako radosny, szczęśliwy czy przyjemnie spędzony czas, ale raczej o rodzica, który jest przy dziecku i jest w stanie pomóc mu rozwiązać problemy, z którymi samo sobie nie radzi, mam więc na myśli czas poświęcony rozwiązywaniu problemów.
Chodzi o to, żeby małe dzieci mogły zwrócić się do dorosłego z problemami, których doświadczają. Jeśli ten czynnik zostanie spełniony, wtedy jakość relacji między rodzicem a dzieckiem spełni swoją ewolucyjną funkcję.
Jeśli go brakuje, wtedy ten mały człowiek nabierze przekonania, iż zwracanie się o pomoc do innych ludzi jest niebezpieczne. Moim zdaniem bardzo ważne jest więc otwieranie umysłu dziecka na szukanie rozwiązań ich problemów w społeczeństwie. To powinniśmy rozwijać we wczesnym dzieciństwie. Jeśli nie pomożemy dzieciom, będziemy je ignorować lub pozostawimy je pod opieką mediów, uczynimy je bardziej sztywnymi, zamkniętymi, nieelastycznymi, mającymi problemy z adaptacją i uczeniem się. A przecież jesteśmy na tej planecie po to, żeby się uczyć. Jesteśmy tylko maszynami do uczenia się i nauczania.