Shari Schreiber
Nie jestem psychoterapeutką i nigdy nią nie byłam, chociaż przez 7 i pół roku byłam stażystką u psychoterapeuty, pracowałam w Beverly Hills u wspaniałego mężczyzny, który pomógł mi się rozwinąć i rozkwitnąć oraz zacząć dostrzegać ludzki ból z własnego punktu widzenia, a nie tak, jak mnie tego wyuczono. Miało to bardzo dobry wpływ na mnie oraz na moje osobiste zmagania i doświadczenia, podczas mojej bardzo, bardzo ciężkiej pracy, aby wzrosnąć, wyleczyć się, rozwinąć się, stać się silniejszą oraz pokonać swoje własne problemy związane z traumami, niską samoocenę, kompleksy, odcinanie się od uczuć. To problemy, z którymi najpierw sama się uporałam, żeby później móc pomagać uporać się z nimi moim klientom z wykorzystaniem takich samych metod, jakie wiele lat temu sama dla siebie opracowałam. Nie uważajcie mnie zatem za psycholożkę lub psychoterapeutkę, bo nią nie jestem. Nie pracowałam nigdy jako licencjonowany lekarz. Wcale nie unieważniono mi licencji, jak to można przeczytać w Internecie. Ja jej nigdy nie posiadałam.
Dzisiaj będę mówić na temat uwikłania emocjonalnego [ang enmeshment].
Dziś, mówiąc o uwikłaniu emocjonalnym, mówię o czymś, z czym niestety zmaga się wielu narcyzów oraz osób z borderline przy matczynym przywiązaniu. Jest to rozproszone przywiązanie, innymi słowy, nie jest ono bezwarunkowe, jest zależne od wręcz idealnego odwzorowywania rodzica przez dziecko. I to właśnie sedno tego. W pewnym sensie osoby z borderline oraz osoby narcystyczne zostały wyrzucone z królestw swoich matek, odtrącono je, musiały przeprawić się przez fosę, aby przetrwać, bo wyrzucono je z królestwa.
Mamy również inny rodzaj osób z borderline oraz osób narcystycznych, które są uwikłane ze swoimi matkami. Możecie odwiedzić stronę www.gettinbetter.com, zajrzeć do podstrony z artykułami oraz wyszukać w glosariuszu słowo uwikłanie [enmeshment], będzie tam jego prosta definicja na podstawie moich przemyśleń.
Zasadniczo, uwikłanie występuje w relacji, w której nie widzi się, gdzie kończy się jedna osoba, a gdzie zaczyna druga. W przypadku matki i córki, córka nie wie, gdzie kończy się ona, a gdzie zaczyna matka oraz gdzie kończy się matka, a zaczyna ona sama. Zatem są w sytuacji bez wyjścia, przeplatają się ze sobą, a córka nie ma możliwości rozwinięcia własnego, zdrowego, ludzkiego ja, odrębnego od matki.
Córka dorastając nie może się rozwijać oraz kształtować własnych poglądów, własnego postrzegania, myślenia, opinii. Wszystko to wpajane jest przez jej matkę. Także, w cokolwiek wierzy matka, jakkolwiek postrzega świat, cokolwiek matka myśli o mężczyznach, to wszystko regularnie wpaja swojej córce.
Zamiast więc bycia wyrzuconym z królestwa, dziecko jest bezpieczne, ale również w pewien sposób uwięzione w wieży, z której nie może się wydostać, a poza zamkiem nie umie ukształtować samej siebie. A jeśli jakkolwiek próbuje się do kogoś przywiązać, nawiązać przyjaźń lub nawet wejść w relacje romantyczne, matka jest o to bardzo zazdrosna. Ponieważ matka nie chce dzielić się z innymi czasem ze swoją córką. Chce ją trzymać zamkniętą w zamku.
Na mojej stronie z glosariuszem jako przykład uwikłania podaję sytuację, gdzie para próbuje wybrać, co zjeść na obiad i jedno mówi: "Sam nie wiem, myślałem o chińszczyźnie, mam na to ochotę, ale na co ty masz ochotę?". A drugie mówi: "Ja myślałam o jedzeniu meksykańskim, ale może być chińszczyzna". I żadne z nich nie będzie naciskało, aby zjedli to, na co akurat mają ochotę, ponieważ boją się, że rozczarują swoją połówkę, że druga osoba poczuje się zobowiązana do spełnienia życzenia lub pragnienia partnera. Później, ten do którego się dostosowano czuje się winny.
Zatem w każdym przypadku uwikłania nie możemy rozwinąć niezależnego poczucia siebie. Uwikłane dziecko ma ciągłą obawę, że matka umrze. Jeśli coś jej się stanie, to co wtedy ze mną, nie będę w stanie bez niej przeżyć. Ponieważ taka osoba została przepołowiona i jedna połówka należy do matki, musi zgadzać się z tym, co ona myśli, z jej postrzeganiem, opiniami, priorytetami, cokolwiek jest dla matki ważne dziecko musi na to przystawać i się z tym zgadzać. Tak więc nigdy nie występuje samodzielnie, dziecko jest traktowane jak klon matki. Mój ty mały klonie, musisz być dokładnie taki sam jak ja, musisz myśleć, zachowywać się i mówić jak ja, po prostu być jak ja.
Jeśli więc umawiasz się z osobą z borderline, która jest uwikłana ze swoją matką, dostajesz tak naprawdę dwie osoby z borderline zamiast jednej. Dzieje się tak, bo są one nierozłączne. Córka nie podejmuje żadnych wyborów ani decyzji bez uprzedniej konsultacji z matką, nie może, nie myśli samodzielnie, nie ma własnego ducha, została okradziona z tego luksusu przez matkę, to dwa w cenie jednego. Relacja z uwikłaną osobą z borderline niesie ze sobą również jej matkę, innymi słowy musisz uporać się teraz z dwoma osobami z borderline. A to może być naprawdę problematyczne. Niczego nie można zrobić bez wcześniejszego przegadania tego z jej matką, spytania jej o zdanie. Prowadź mnie, pomagaj mi, nie potrafię mieć własnego zdania na różne tematy, ponieważ nigdy mi na to nie pozwolono.
Taka córka nie jest tego w pełni świadoma, ponieważ tak naprawdę stawia swoją matkę na piedestale, a samą siebie traktuje jako niekompetentną, słabą oraz nieprzystosowaną do życia. Uważam, że to wprost tragiczne. Oddzielenie uwikłanej osoby z borderline od jej matki to jak porywanie się z motyką na słońce. To bardzo, ale to bardzo trudne pomóc jej rozwinąć poczucie samej siebie, własnej wartości, tożsamości w oddzieleniu od matki, jest to ogromne przedsięwzięcie. Zdrowa dziewczyna będzie mieć przyjazną, wychowawczą i wzmacniającą więź z matką, ale w wieku 20-25 lat przestanie być zależna od niej od jej pomocy w podejmowaniu decyzji i wyborów.
Jeżeli jakaś kobieta twierdzi: "Moja mamą i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami". Często te właśnie słowa słyszałam podczas leczenia osób z tego typu zaburzeniem. "Jesteśmy z moją mamą najlepszymi przyjaciółkami". Pytałam je zatem, co dokładnie to znaczy, czy to znaczy, że matka jest twoją najlepszą przyjaciółką, że jest przy tobie, kiedy tylko jej potrzebujesz? Czy może oznacza to, że to ty jesteś najlepszą przyjaciółką dla niej i może do ciebie zadzwonić o każdej porze w nocy, aby ponarzekać na różne rzeczy, a ty zaspokoisz jej potrzeby? To nie jest relacja, to jak więzienie. Nie jest to dwójka osób mających zdrową interakcję, to są dwie połówki, silnie uzależnione od siebie nawzajem i potrzebne sobie do życia. Mówią też: "Moja mama jest święta", "O tak, jestem bardzo blisko z moją mamą!", "Cały czas rozmawiam z moją matką".
Szkoda mi ciebie, naprawdę. Biedactwo. Ponieważ najwyraźniej w twoim domu nie było właściwego mężczyzny, który przekazałby ci zdrowe poczucie tego, co to znaczy być mężczyzną i wyrósłbyś z potrzeby ciągłego kontaktu z mamą. Najwyraźniej brakowało męskiego autorytetu, który nauczyłby, co to znaczy zachowywać się i być jak mężczyzna, który potrafi się bronić oraz, jeśli to czasem koniczne, być agresywnym. Biedactwo. Ale ty wciąż trzymasz się maminej spódnicy i nie ma dla ciebie drogi ucieczki. To w taki sposób nauczyłeś się zdobywać jej miłość i uznanie, kiedy byłeś dzieckiem, a ona nieustannie narzekała na twojego tatę.
W przypadku mężczyzn, matka z borderline, nie zdając sobie z tego sprawy, będzie podkopywać poczucie wartości syna oraz jego zdolność do okazywania miłości. Będzie podkopywać również jego pewność w to, że kiedykolwiek będzie w stanie dorosnąć i zadowolić kobietę, ponieważ widzi swojego ojca, dorosłego mężczyznę, stale rozczarowującego jego matkę lub przynajmniej ona tak to przedstawia. I podświadomie jako dziecko myśli: "No cóż, jeśli mój ojciec, dorosły, silny mężczyzna nie jest w stanie zadowolić mojej mamy, jakim cudem ja miałbym kiedykolwiek dorosnąć i myśleć, że mogę zadowolić kobietę". A ponieważ matka nieustannie pomiata ojcem, szydzi z niego, opowiada jak bardzo jest rozczarowana swoim mężem, wypłakuje się w ramię syna chcąc zmienić go w kogoś, kto będzie ją pocieszać oraz w terapeutę. Chętnie akceptuje on te role, ponieważ zyskuje on pozytywną uwagę swojej matki postępując w taki sposób i zrobi dosłownie wszystko, byleby tylko nie wyrzuciła go ze swojego królestwa, jak to było w przypadku jego ojca oraz byleby nie ryzykować wywołania dezaprobaty i nieprzychylności z jej strony, więc staje się on zastępstwem dla jej męża.
To tragiczne. To naprawdę tragiczne i właśnie to kreuje narcystyczne kompulsywne cechy u nadopiekuńczych osób, które nieuchronnie będą umawiać się z osobami z borderline o takim samym typie jak ich matka. Żal mi tych biednych ofiar. Zatem, uwikłanie to coś, co wpływa na każdy aspekt życia kobiety i mężczyzny.
Dlaczego matka z borderline stara się uwikłać swoją córkę? Ponieważ nigdy nie mogła zaspokoić swoich pierwotnych potrzeb niemowlęcych i wczesnego dzieciństwa przez swoją własną matkę. Istnieją pierwotne, bolesne - gdy niezaspokojone, emocjonalne potrzeby, tęsknoty i pragnienia do odwzajemnienia miłości. Dokładnie jak mama, jej syn nie mógł zaspokoić pierwotnych potrzeb uwagi i przywiązania, kiedy był niemowlęciem oraz w trakcie swojego dzieciństwa. Matka przyczepi się do córki, sprawi, żeby była ona od niej zależna, aby nie mogła jej opuścić. Takie dziecko już na zawsze będzie czuło się odpowiedzialne i zobowiązane do dbania o potrzeby matki.
Dla mnie to po prostu karygodne i żałosne. Naprawdę żałosne. Kiedy byłam dużo młodszą kobietą, moje koleżanki mawiały: "Jak to nie chcesz mieć dzieci, jak w ogóle możesz tak mówić, co masz przez to na myśli, kto się tobą zajmie na starość?". Tak to właśnie wyglądało, gdy byłam młoda, miałam 20-30 lat, uważałam to za niewiarygodny absurd, żeby chcieć posiadać dzieci w celu ich późniejszej opieki nade mną. Przecież po to mamy domy dla seniorów, ośrodki, domy opieki. Ale pomyślałam sobie, jaka to niesamowicie samolubna rzecz, jaki to niesamowicie zaburzony, samolubny, niewiarygodny pomysł, patrzyłam na nie, jakby były z innej planety. Dla mnie to nie do pomyślenia. "Kto się tobą zajmie, kiedy się zestarzejesz". Chryste panie. Miałam przed sobą osoby z borderline i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Przez lata te zaburzone kobiety... O boże, wcale ich nie nienawidzę, tylko tego, co robią w relacjach, nienawidzę tego, co robią swoim dzieciom, swojemu potomstwu. Nienawidzę tego. Wcale nie nienawidzę osób z borderline. Często mnie o to oskarżano, ponieważ piszę dla tych, którzy przetrwali związki z takimi osobami. Ale ja wcale nie nienawidzę osób z borderline i nigdy tak nie było. Polubiłam wręcz tych, których prowadziłam i którym próbowałam pomóc wzrosnąć emocjonalnie, wyzdrowieć, nabrać lepszej samooceny. I to wszystko, czym się z nimi zajmowałam, tylko tyle.
Uwikłanie. Czyli jedyne co może być gorsze od bycia wyrzuconym z królestwa, to bycie tam uwięzionym. Łatwiej jest dziecku lub rodzinie, która została odrzucona, jakoś znaleźć sposób na stworzenie niezależnego poczucia siebie. Być może mieszkają na drugim końcu kraju lub w ogóle innym kraju, niż ta osoba, która jest wciąż przywiązana do matki, zespojona z nią, przytulona do nogi, jakby były bliźniętami syjamskimi. Nie ma możliwości myślenia we własny sposób, który jest wbrew matce. Nie możesz, nie masz na to pozwolenia, ponieważ nawet jeśli tak pomyślisz będąc uwikłanym dorosłym już dzieckiem, albo nawet w trakcie swojego dzieciństwa oraz okresu dojrzewania, istnieje pewna świadomość, że można tym ryzykować odrzucenie lub odtrącenie. Nigdy nie było to powiedziane wprost, jednak zdajesz sobie sprawę z tego ryzyka i próbujesz go za wszelką cenę uniknąć. Nawet jeśli będzie to krzywdzące dla ciebie i będziesz przez to żyć z przerażeniem jako uwikłane dorosłe dziecko do chwili, gdy matka umrze. Ponieważ, kiedy umrze ona, umrze też część ciebie, skoro nie było widocznych granic pomiędzy wami. I co wtedy bez niej poczniesz?
W trakcie mojej kariery zawodowej udało mi się zwalczyć to u innych, to bzdurne uwikłanie. Bardzo mnie to cieszy. Moi klienci są z tego faktu również zadowoleni. Mam nadzieję, że dzisiejsze wideo było dla was wartościowe. Mam nadzieję, że rozjaśniło to wam znaczenie uwikłania. Nie wiem, gdzie ja się kończę, a gdzie ty zaczynasz. Nie wiem, gdzie ty się kończysz, a gdzie ja zaczynam. Jesteśmy połączeni, a ja nie mogę być sobą i jednocześnie być przez ciebie kochanym. Nie mogę za nic w świecie być sobą, jeżeli w ogóle udało mi się odkryć siebie i to kim jestem bez ciebie, nie mogę być sobą bez obaw, że mnie odtrącisz, opuścisz, wyrzucisz ze swojego królestwa. I to właśnie moi drodzy jest uwikłanie. Trzymajcie się i do zobaczenia.