Steven Miller

Steven G. Miller, doktor psychologii i medycyny, studiował na Uniwersytecie Browna i Harvardzie. Był pracownikiem Harvard Medical School, posiada specjalizację z zakresu chorób wewnętrznych.  Jego  szczególnym  obszarem  zainteresowań  są  powiązania  medycyny  i psychiatrii. Jest konsultantem w sprawach dotyczących alienacji rodzicielskiej w Stanach Zjednoczonych.


Dr Steve Miller zwraca się do grupy zadaniowej ds. opieki nad dzieckiem i omawia potrzebę szkolenia w ramach podspecjalizacji w zakresie alienacji rodzicielskiej (09/2014).

 

Potrzebujemy specjalisty od alienacji i wyobcowania (ang. estrangement), który pracuje z takimi przypadkami cały czas, a nie najlepszego psychologa na świecie, który takich przypadków nie widuje. W dużym skrócie, najprostsza odpowiedź na pytanie, z czego to wynika, brzmi: jest to dziedzina bardzo nieintuicyjna dla każdego, kto nie przeszedł kompleksowego szkolenia i nie ma doświadczenia w tym zakresie. Większość ludzi źle ją interpretuje. I mówiąc "ludzie", mam na myśli prawników, psychologów, innych ekspertów od zdrowia psychicznego. W większości przypadków nie tyle źle interpretują oni sprawę, źle stawiają diagnozę i wydają złe zalecenia, oni robią to kompletnie na odwrót.

 

Dlaczego nie-eksperci robią to na odwrót? Czego nie zauważają?

 

Po pierwsze, zwróćcie uwagę na to, jakie to nieoczywiste, w sytuacji alienacji większość dzieci stanie po stronie toksycznego rodzica. To tak jak z tymi dziećmi, które mieszkają ze swoimi oprawcami przez lata i nie chcą ich opuścić, albo z syndromem sztokholmskim. Bardzo nieoczywiste.

Po drugie: To, co nazywamy patologicznym uwikłaniem (ang. enmeshment), zdefiniuję to krótko. Oznacza to, że alienujący rodzic ma niezdrową więź z dzieckiem, do tego stopnia, że dziecko traci swoją indywidualność. Utrata umiejętności krytycznego myślenia, przekraczanie granic, sypianie z rodzicem lub rozkazywanie drugiemu rodzicowi, dzielenie się nieodpowiednimi dla dziecka informacjami, o czym słyszeli już wszyscy prawnicy. Patologiczne uwikłanie jest bardzo poważnym psychiatrycznym problemem. A dla nie-eksperta to wygląda właśnie jak ciepła, bliska, kochająca, zdrowa relacja. Nie-ekspert, który być może jest doktorem bądź doktorem medycyny z zakresu psychiatrii czy psychologii i widzi, dla uproszczenia powiedzmy matkę lub ojca, ale w dzisiejszych czasach to jest raczej pół na pół. Wiecie, dwie małe dziewczynki są przyklejone do matki: "Kocham cię, kocham cię, kocham cię", patrzą na tatę i mówią: "Nie chcę go widzieć, jest złym człowiekiem. Ona jest idealna, on jest podły". Nie-eksperci powiedzą: "Wow, świetna relacja". Oni naprawdę nie wiedzą, jak sprawdzić, czy mamy do czynienia z jednym z trzech typów patologicznej relacji: infantylizacją, nadmierna dorosłością, tworzeniem małych dorosłych: "Może sam zdecyduj, czy chcesz widywać się z tatą?" To jest właśnie nadmierna dorosłość (ang. adultification), to jest patologiczne uwikłanie. Powtórzę więc: takie patologiczne uwikłanie dla nie-specjalisty, dla niedoświadczonych psychologów sądowych wygląda po prostu jak ciepła, zdrowa relacja.

 

Dr Miller mówi o tym, jak nie-eksperci od alienacji rodzicielskiej robią coś, co w psychologii nazywa się "podstawowym błędem atrybucji".

 

Podstawowy błąd atrybucji polega na tym, że patrząc na zachowanie, na przykład widząc wkurzonego człowieka, kogoś, kto się zdenerwował, mówisz: "On jest wybuchowym człowiekiem", myślisz, że to jest jego charakter. Tak ogólnie, on jest wybuchowym człowiekiem. Nieważne, że ten człowiek wkurzył się dlatego, że ktoś właśnie ukradł mu samochód czy portfel. Odruchowo myślisz sobie: Będę się trzymać z dala od tego człowieka, jest wybuchowy. Więc jeśli ten gniew jest sytuacyjny, to jest to błąd. Istotne jest tutaj to, że kiedy patrzymy na ciężki przypadek alienacji, alienator jest spokojny, opanowany i ułożony. On lub ona ma prawdopodobnie borderline, jest socjopatą lub narcyzem, lub wszystkimi trzema naraz, i jest mistrzem manipulacji, nauczył się przekonująco naśladować normalne zachowanie i prezentuje się bardzo dobrze. "O, tak, zachęcam dziecko do utrzymywania relacji z ojcem lub matką".

Dla kontrastu, ten drugi rodzic ma zespół stresu pourazowego, nie widział dziecka od Bóg wie jak dawna, być może od lat, usłyszał, że to on lub ona jest problemem i ukazuje się jako spięty, zdenerwowany i zestresowany. Osobiście uczestniczyłem w kursie i w spotkaniu AFCC (Association of Family and Conciliation Courts), gdzie osoba prowadząca kurs powiedziała do grupy: "Możecie kierować się tym, co zaobserwujecie. Jeżeli rodzice są nerwowi i spięci, możecie być pewni, że w ten sposób wychowują swoje dzieci". Nie. To jest podstawowy błąd w badaniu klinicznym i podejmowaniu dalszych decyzji, jeśli nie jest to podstawowy błąd atrybucji.

 

Dr Miller mówi o tym, jak drastycznie różnią się ciężkie przypadki alienacji od umiarkowanych przypadków.

 

Ciężkie przypadki alienacji różnią się drastycznie od umiarkowanych przypadków. W umiarkowanych przypadkach bardzo rozsądnym rozwiązaniem jest próba pouczenia rodzica, aby bardziej współpracował z tym drugim. Ale w ciężkim przypadku, kiedy mamy do czynienia z czymś, co jeden z ekspertów nazwał "obsesyjnym alienatorem", ta osoba na 100% ma ciężkie zaburzenia osobowości. Normalni ludzie po prostu nie robią tego swoim dzieciom. Jedną wskazówką może być to, że blokują oni kontakty latami z błahych, trywialnych powodów, dla których wy nigdy nie ograniczalibyście kontaktów waszych dzieci z drugim rodzicem.

Inną wskazówką czy oznaką byłoby powtarzalne łamanie nakazów sądu, czego, znowu, normalna osoba nigdy by nie zrobiła. Także dając wam wgląd w ten schemat, to dzieje się na przykład, kiedy słyszycie wymówki takie jak: "One go nie lubią", "One nie chcą się z nim widywać" i "Nie będę ich zmuszać", więc powinno wam to dać do myślenia…

 

Czy tradycyjna terapia działa w ciężkich przypadkach alienacji?

 

Normalna psychoterapia pogarsza te przypadki. Jeśli więc jest to psychoterapeuta, który myśli, że zrobi podwójną terapię na zasadzie: "Może pomyślisz o czymś, za co mógłbyś przeprosić?", "Johnny, jak się z tym czujesz?", to jest to porażka. Nie próbujcie tego. Nawet przy umiarkowanym przypadku. To prawie zawsze dramatycznie pogorszy sprawę. Trzeba więc dopasować terapeutę do dziecka, to moja rada.

 

Dr Miller kończy, wspominając o dwóch programach odbudowy relacji, które naprawdę działają. Oba te programy wymagają okresu ochronnego z dala od alienującego rodzica.

 

Są dwa takie miejsca. Jedno w Kanadzie, prowadzone przez Catherine Ray, drugie w Texasie, prowadzone przez Richarda Warshaka. Dajcie im cztery dni z dzieckiem, a ono powróci do odrzuconego rodzica, całe w skowronkach, aby się z nim pojednać. Ale wymagają one zmiany orzeczenia o władzy rodzicielskiej oraz braku kontaktu z alienującym rodzicem przez 90 dni. Inaczej nie ma nadziei dla ciężkiego przypadku, nie myślcie nawet o standardowej terapii.


▪ AFCC (Association of Family and Conciliation Courts) to najważniejsze interdyscyplinarne i międzynarodowe stowarzyszenie profesjonalistów zajmujących się rozwiązywaniem konfliktów rodzinnych. Członkowie AFCC są wiodącymi praktykami, badaczami, nauczycielami i decydentami na arenie sądów rodzinnych.